Anna |
Wysłany: Wto 18:27, 13 Lis 2007 Temat postu: |
|
Olusiakowa napisał: | Obfita liczba ludzi też mi się nie podoba. Ale lubię wyraz "obfity" xD
Smakowite frykasy zmieniłabym, gdybym wiedziała co to są frykasy xD Było w podręczniku, to przepisałam. I proszę sobie nie kojarzyć
Akapity mam, ale na forum nigdy się nie robią ;< |
Frykasy, to takie smakołyki, takie, no... jak kawior, takie rzadkie i wykwintne. Więc nie mogą być smakowite frykasy, bo frykasy są smakowite same w sobie i wychodzi masło, maślane. Po prostu, frykasy lub smakowitości. |
|
Olusiakowa |
Wysłany: Sob 21:40, 10 Lis 2007 Temat postu: Zadanie na Polski. |
|
Temat dotyczy pomocy w nauce, a ja mam problem z zadaniem. Za chwilę przedstawię jego treść. I bardzo prosiłabym o wskazanie błędów.
Zadanie na j. polski. Kartka z pamiętnika - odkrycie Eldorado cz.1
Człowiek od zawsze pragnął być zwycięzcą i odkryć coś, co sprawiłoby, iż jego życie zmieni się diametralnie, a troski nigdy nie będą mu towarzyszyły. Wczoraj, po kilku tygodniach rejsu, gdy nasze nogi zapomniały już jak smakuje gleba, kilometr drogi morskiej zaczął dzielić nas od nieznanego lądu. Z tej odległości widzieliśmy tylko bujną roślinność i czystą plażę. Po kilkudziesięciu minutach byliśmy na brzegu.
Jakież było nasze zdumienie, gdy zobaczyliśmy kilkoro dzieci, ubranych w zaledwie strzępy złotogłowia! Gdy przyjrzeliśmy się im z bliska, naszą uwagę zwróciła czynność, jaką wykonywały – owi tubylcy spędzali czas grając w palanta rakietami długimi, szerokimi i ozdobionymi drogimi kamieniami. Uznaliśmy, że muszą być oni synami królewskimi – już otwierałam usta, by je o to spytać, lecz uprzedził mnie bakałarz wiejski, który pogonił dzieci do szkoły. Z lekko zawiedzioną miną przyglądałam się otaczającej nas faunie i florze. Po prawej stronie rozpościerał się las pełen zagadek, o nieznanych nam roślinach, którego gatunku nie umiałby określić nawet sam Bóg. Liście miały niesamowicie zielony kolor, a kwiaty piętrzące się pomiędzy nimi promieniowały mieszanką żółci, pomarańczy i czerwieni. Z lewej strony, pomiędzy dwoma drzewami bonsai rozpościerała się ścieżka, w którą po chwili skierowaliśmy nasze kroki. Po kilku minutach marszu, zza drzew wyłonił się budynek, który spokojnie mógłby zastąpić pałac jednego z Królów Europejskich.
Wewnątrz budynku stłoczyła się obfita liczba ludzi. Słychać było miłą dla ucha muzykę, a ze stołów napływał luby zapach potraw. Wesołe gaworzenie uświadomiło nam, że ludzie posługują się tu językiem peruwiańskim, zupełnie jak nasz kompan Kakambo. „Posłużę panu za tłumacza” – obiecał Kandydowi przestępując próg gospody. W tempie natychmiastowym pojawili się koło nas dwaj chłopcy i dwie służące, miłym gestem zapraszając do stołu. Usiedliśmy na krzesłach i rozejrzeliśmy się za potrawami. Podano kilka rodzajów zup, między innymi Sopa de Vino i Gazpacho. Następnie gotowanego kondora, ptaszysko ogromne, padlinożerne, zamieszkujące Andy. Ku naszemu zdziwieniu, po chwili na stołach pojawiły się dwie małpy pieczone na wolnym ogniu, o smaku zadziwiająco delikatnym i subtelnym. A na dokładkę trzysta kolibrów, sześćset zimorodków, smakowite frykasy i doskonałe ciasta. Wszystko umiejscowione na misach rzeźbionych w prawdziwym krysztale.
Gdy skończyliśmy ucztę, postanowiliśmy zapłacić szczerym złotem znalezionym po drodze. Jakież było nasze zdziwienie, gdy gospodarz i gospodyni wybuchnęli śmiechem! „Wszystkie gospody założone dla dogodności miejscowego handlu, utrzymywane są przez rząd” – usłyszeliśmy. Nasze osłupienie trwało dosyć długo, na tyle, by starzec, liczący 172 lata zaproponował nam spoczynek na sofie wyścielonej pierzem kolibrów. Mężczyzna rozpoczął swoją historię. „Jak pewnie już wiecie, jestem stary – mam 172 lata i słyszałem od nieboszczyka o nadzwyczajnych przeobrażeniach krainy Peru, jakich był on świadkiem. Królestwo, w którym się znajdujemy, jest dawną ojczyzną Inkasów, którzy ponieśli śmierć z ręki Hiszpanów. Ci książęta, którzy zostali w ojczyźnie nakazali, za zgodą narodu, iż żaden mieszkaniec nie wyjdzie nigdy poza granice królestwa; oto co zachowało nam dawną niewinność i szczęście. Hiszpanie mają niejasne wiadomości o tym kraju: nazywają go E l d o r a d o.”
Moim zdaniem beznadziejne. Ale potrzebuję rady kogoś "z zewnątrz". |
|